Po obejrzeniu wielu filmików na YT, przeczytaniu mnóstwa recenzji na blogach i wypowiedzi na forach internetowych uległam i zakupiłam. Tylko czy słusznie.
Tak prezentuje się nasze maleństwo.
Mam bardzo długie i grube włosy, nieudane szczotki zamiast czesać wyszarpywały mi połowę włosów, stąd pewnie po części moje zniszczone końcówki. Jako, że straszny niecierpliwiec ze mnie to zazwyczaj chcę mieć moją bujną czuprynę rozczesaną jak najszybciej bez względu na konsekwencje. Tangle Teezer miał być lekarstwem na całe szczotkowe zło tego świata. Wychwalany wszem i wobec, musiał się sprawdzić nie było innej opcji.
Kupiłam go w sieci Boots (taki angielski Superpharm) za ok £12 czyli cenę standardową. Wybrałam wersję kompaktową, bo obawiałam się, że standardowa mogła by zbyt długo nie przeżyć, zwłaszcza, że dość często podróżuję i czasami mam dosłownie chwilę żeby się spakować. Cenie więc sobie we wszelkich produktach których używam ich funkcjonalność.
Pierwsze użycie. No cóż nie będę owijać w bawełnę, pierwsze co pomyślałam to, że jest to istny bubel i mogłam zakupić standardową szczotkę do włosów, nie miała bym do siebie teraz pretensji, że wywaliłam pieniążki i nie mam się czym czesać.
Kilka użyć później. Zaczęło być trochę lepiej. Zmieniłam technikę czesania, zaznajomiłam się z nowym nabytkiem i nawet się polubiliśmy. Faktycznie muszę przyznać, że bardzo porządnie rozczesuje włosy. Nie wyrywa ich. No i tu pojawia się problem. Włosy gładko i delikatnie prześlizgują się pomiędzy krótszymi i dłuższymi ząbkami szczotki, nie pozostają na niej tak jak na zwykłych szczotkach. Z uwagi na bujność moich kłaczków po każdym czesaniu musiałam taką zwykła szczotkę czyścić, przy TT tego nie zauważyłam. Z początku byłam ucieszona, że nie wyrywa włosów, ale po jakimś czasie zaobserwowałam niezbyt dobrą tego konsekwencję. TT nie wyrywa włosów, ale także ze względu na swoją budowę nie wyczesuje porządnie włosów, które zakończyły swój żywot i wypadły. Toteż siedzą sobie one spokojnie na głowie i czekają na najmniej odpowiedni moment, aby wypaść. No i znajduję te moje nieszczęsne włosy o zgrozo w kuchni, co mój pedantyzm uznaje za wyraz najwyższej profanacji miejsca gdzie przyrządzane są posiłki.
Szczotka na pewno jeszcze trochę ze mną pozostanie, aż znajdę jej godnego następce, ale codziennie rano przeczesuję już uczesane włosy palcami, aby uniknąć gubienia mojej czupryny po całym domu. Moja druga połówka zaproponowała gotowanie w czepku, takim z gumką jak mają wszystkie Panie w garkuchniach i zapewne innych przybytkach gastronomicznych.
Wkrótce kilka nowych recenzji i pojawi się też coś na słodko ;) Także zapraszam do pozostania ze mną poprzez wciśnięcie klawisza "subskrybuj" na samej górze, a wszystkim tym którzy już to uczynili serdecznie dziękuję.
xo LPM :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz