niedziela, 8 stycznia 2012

butter™ London Blagger - niebieski szarlatan.

W posiadanie tego dość niezwykłego lakieru do paznokci weszłam już ponad rok temu. Przeglądając wpisy na temptalia.com rzucił mi się w oczy idealny (wtedy) niebieski kolor. Nawet nie wiem czemu włączył mi się wtedy tak bardzo intensywny muszmieć, zazwyczaj takie rzeczy po kilku dniach przechodzą. A ja się uparłam i zakupiłam przy okazji jakiegoś tam zamówienia z Debenhams. Marki butterLondon w ogóle nie znałam. W momencie zakupu liczył się tylko kolor. 



Przyznaję się bez bicia lakier miałam na paznokciach maksymalnie pięć razy. Jakoś chwilowa fascynacja nie przerodziła się w wielką miłość. 




Jak same widzicie kolor jest dość... no właśnie każdemu pewnie na myśl przychodzi inne słowo. Jeżeli już maluje nim paznokcie to raczej do marynarskich zestawów ubraniowych. Albo dziś do zdjęcia. :)



Na zdjęciach mam na trzech paznokciach jedną warstwę, na pozostałych dwie (nie pytajcie dlaczego:) i praktycznie nie widać różnicy. Wiem, że fotki nie są najlepszej jakości, ale starałam się jak mogłam.  


Bez lampy:                                                             Z lampą:



Kolor rzeczywisty najlepiej oddają zdjęcia samego lakieru. Na paznokciach już nie mogłam tego tak dobrze uchwycić. 

Co mnie skłoniło do napisania recenzji? Przede wszystkim to, że te lakiery są inne. Głównym hasłem firmy jest: 3 free, co w skrócie oznacza, że produkty nie zawierają formaldehydu, toluenu oraz DBP (związek chemiczny, niegdyś używany w lakierach do paznokci, zabawkach, jego użycie w Europie jest zakazane przez Dyrektywę UE). Rezygnacja z tych potencjalnie groźnych dla zdrowia związków chemicznych wcale nie ujmuje im jakości. Wręcz przeciwnie, mój lakier poza średnio wyjściowym kolorem jest doskonały. Jedna warstwa daje praktycznie idealne krycie. Trwałość z top coatem jak i bez bardzo dobra. Nawet taki laik paznokciowy jak ja nie ma problemu z manewrowaniem szczoteczką, która jest w sam raz, nie za duża nie za mała. Konsystencja lakieru od roku pozostaje niezmienna i również nie mam jej nic do zarzucenia (Essie bywa dla mnie czasami za rzadki, Chanel musiałam rozcieńczać).


Na pewno zakupię jeszcze jakiś lakier tej firmy zwłaszcza, że mają dość bogaty wybór kolorów i choćby dla porównania czy inne dorównują Blaggerowi trwałością i kryciem. Jak na razie mam wytypowane trzy, ale wiem, że pewnie wybiorę jeden. Żeby było minimalistycznie ;)


Wszystkie są śliczne, głęboka śliwka, brat bliźniak Chanel Peridot oraz piękna czerwień, od lewej: Branwen's Feather, Wallis oraz Knees Up. W ramach ciekawostki wszystkie lakiery butter London mają dokładnie wyjaśnione nazwy na ich stronie, także żadna nie jest przypadkowa i większość kojarzona jest w jakiś sposób z brytyjską stolicą. Blagger to człowiek o srebrnym języku, szarlatan, stąd o szarlatanie w tytule posta.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do wypróbowania lakierów tej firmy. Co o nich sądzicie? Do następnego razu!

XO LPM


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz