wtorek, 29 maja 2012

Kosmetyczny minimalizm - praktykuję i polecam.

Dzisiaj post życiowy. Ja i kosmetyki. Jest to już dość długa historia, bo trwa ponad 10 lat, czyli mogę spokojnie powiedzieć, że towarzyszą mi one prawie pół życia. Początki bywały różne... źle dobrane podkłady, za ciemne, zbyt pomarańczowe, twarz odcięta od szyi, masa przeróżnych błyszczyków, po pięć w niemalże tym samym kolorze, przeróżne mascary i kredki, nie może także zabraknąć kremów z niezliczoną ilością parabenów, toników na bazie alkoholu oraz innych paskudztwach... każda z nas inaczej wchodziła w świat makijażu i pielęgnacji, ale większość z nas zapewne potrzebowała pewnego obycia się w nim zanim znalazłyśmy nasze perełki, polubiłyśmy się z pewnymi markami, a inne całkowicie wykreśliłyśmy z naszych łazienkowych półek. Będąc w liceum moja pielęgnacja była niemalże minimalna, i często zdarzało mi się nie zmyć makijażu po imprezie gdy spałam u koleżanki, a rano dokładałam kolejną warstwę (okropieństwo wiem) żeby jakoś pokazać się ludziom zanim dotrę do domu i będę mogła się doprowadzić do porządku.

Na studiach początkowo sytuacja ta nie uległa zmianie. Po pierwszym roku jednak nastąpił przełom. W wakacje poznałam moją drugą połówkę jabłka i chciałam dla niego wyglądać idealnie. Niestety zawsze mi coś tam gdzieś tam wyskakiwało, ja się do tego dobierałam rozpracowywałam, a mój luby dostawał białej gorączki jak widział spustoszenie jakie czyniłam na mojej buzi. Dlatego zaświtał mi w głowie pomysł: zapobiegać! Żeby nie wyskakiwało (tak wiem szybko się ocknęłam), a jak już wyskoczy to żeby nie ruszać i żeby znikało. No i zaczęło się. Na pierwszy ogień poszła marka Clinique i ich zestaw trzech kroków, później Clarins, który został do dzisiaj. Teraz jestem w fazie eksperymentów z Polską marką Phenome oraz innymi kosmetykami naturalnymi i organicznymi. Oczywiście jest też faza kosmetyków azjatyckich, która pojawia się to w większym, to w mniejszym nasileniu.


Jak więc jest z tym minimalizmem? Otóż wyznaję jedną złotą zasadę, której się trzymam przy zakupie kosmetyków zarówno kolorowych jak i pielęgnacyjnych:


Wszystkiego tylko po jednej sztuce.

Tak więc może i zdarza mi się używać marek selektywnych, które zwykle bywają dość drogie, ale u mnie się nic nie marnuje i projekt denko raczej mi nie groźny. Jak kupuję krem to tylko kiedy w poprzednim dobiję dna. Posiadam jeden tusz do rzęs i jeden podkład na stanie, jeden puder utrwalający. Mam bazę z wysokim filtrem, która u mnie rzeczywiście jest kosmetykiem 2w1, nic się nie powtarza, ani nie dubluje w przeznaczeniu. 

Oczywiście każda złota zasada musi mieć ściśle określone wyjątki, żeby mogła prawidłowo funkcjonować. Od mojej jest 1: maseczki. Zarówno te do twarzy jak i do włosów (trafniej by było napisać odżywki, no ale jak wyjątek ma być jeden to trochę to naciągnęłam). Jednak i wyjątek jest uzasadniony. Otóż maseczki nakładam 3-4 razy w tygodniu i posiadanie jednej wiązało by się nie tylko z monotonią, ale i z kupowaniem nowej maseczki co 2-3 tygodnie. Co do maseczek włosowych, czyli najzwyczajniej w świecie mówiąc odżywek to ma czupryna sięga mi do pasa, a i w objętości nic jej nie brakuje, więc i ilość specyfików jakie nakładam jest proporcjonalnie większa.

Co do cieni do powiek, które mogą być nieco kontrowersyjne w tej kwestii, to posiadam więcej niż 1 cień, ba posiadam nawet paletę cieni, którą prezentowałam na blogu. Ale staram się nie powtarzać odcieni, jak Paletka UD Naked2 ma czerń to tylko tę czerń obecnie wyznaję, jak ma mat cielisty to jest on jedynym matem cielistym jaki jest w moim posiadaniu.

Polecam moją metodę jako bardziej przyjemny zamiennik projektu denko. Nie musimy się zmuszać do zużywania, a jak chcemy skusić się na coś nowego wystarczy, że zrobimy rachunek sumienia - mamy czy nie mamy? Jak mamy to zakup musi poczekać. Proste. Jeżeli nie jesteśmy jakiegoś kosmetyku pewne na 100%, że zużyjemy całe opakowanie to polecam próbki, próbki i jeszcze raz próbki. 

Postaram się w recenzjach pojawiających się na moim blogu zawsze wspomnieć czego zamiennikiem jest nowotestowany kosmetyk, a jak będę miała możliwość to może nawet wstawię fotkę "wykończonego".

Jak wam się podoba taki sposób oszczędzania na kosmetykach? Jestem ciekawa waszych opinii.

Pozdrawiam
LPM


Powracam...

Nie było mnie dość długo, nikt tu już pewnie nie zagląda, ale ogłaszam mimo wszystko, wszem i wobec, mój powrót do blogosfery. Dlaczego blog obumarł? Otóż, po pierwsze zwątpiłam w sensowność prowadzenia takowej instytucji, po drugie życie na emigracji przez ostatnie pół roku nie było dla mnie łaskawe. Mam jednak nadzieję, że teraz wszystko będzie tak jak być powinno od samego początku. 

Blog przeszedł mały remake. Jest prościej bardziej klasycznie. W planie kilka postów-recenzji, mam nadzieję, że was zainteresują. Będzie także haul patriotyczny. Mieszkam poza granicami naszego pięknego kraju (choć obecnie tymczasowo w nim przebywam) i ostatnio mam fazę na wyszukiwanie polskich kosmetycznych perełek. Mam też zamiar zamieścić relację z mojego poszukiwania pracy w UK.

A jak się wszystko dalej rozwinie pokaże czas... 

Buziaki
LPM