Już jutro dzień wyjazdu na upragnione wakacje. Obrona za mną, poszukiwania pracy przede mną, a w międzyczasie krótki wyjazd. Na Djerbę, tunezyjską wyspę, która z niczego konkretnego nie słynie i komu bym o niej nie mówiła, to nie kojarzy. Początkowo miała być Madera, ale wyszła Djerba. Inny kontynent, zupełnie inna kultura, za to mnóstwo piaszczystych plaż i słońca.
Od jakiegoś czasu zwracam szczególną uwagę na produkty, które chronią skórę przed słońcem. Do twarzy mam swojego całorocznego ulubieńca, którego od czasu do czasu podmieniam innym produktem, ale o ochronie całego ciała przypominam sobie dopiero latem.
Na początku lata kupiłam krem Lancaster Sun Age Control Body Lotion SPF30 (w środku bez kartonika) i jak na razie sprawuje się całkiem dobrze. Pełną opinię wyrobie sobie o nim dopiero po urlopie, bo na razie smarowałam nim tylko nie zakryte ubraniami części ciała, ramiona, dekolt czasem nogi.
Pozostałe dwa to samoopalacz Lancaster Self Tanning Gradual Hydrating Bronze Lotion Face&Body (po lewej) i balsam po opalaniu Lancaster After Sun Tan Maximizer Rich Firming Cream (po prawej).
Samoopalacza użyję dosłownie za momencik, żeby choć trochę przybrązowić mą bladość zanim wyjdę w stroju kąpielowym do ludzi (ludzi, którzy pewnie słońce uważają za przyjaciela skóry i obcują z nim w nadmiarze, na szczęście wyznaję pogląd zupełnie odwrotny). Ogólnie jako rasowy bladzioch obrażony na solarium od lat z samoopalaczami jestem za pan brat. Nie jest to super zdrowe dla skóry, ale o wiele lepsze niż smażenie się na słońcu, a stosowane z umiarem przynosi same korzyści.
Co do balsamu po opalaniu to mam nadzieję, że nie skończy jak wszystkie poprzednie, a mianowicie użyty raz i rzucony w kąt. Będę go tuningować 75% d-panthenolem zakupionym na ZSK, głównie w celach włosowych. Dawno się nie opalałam i obawiam się poparzeń i uczulenia słonecznego i mam nadzieję, że te pierwsze ów balsam ukoi, a do tych drugich nie dojdzie.
O tym jak kosmetyki się sprawowały napiszę po powrocie. Chcę jeszcze wspomnieć o ochronie wewnętrznej, jaką stosowałam od kilku tygodni. Po pierwsze soczek marchewkowy, codziennie lub co drugi dzień. Po drugie Belissa Sun, jestem przy końcu opakowania i po trzecie pewne obrzydlistwo, którego nikomu nie polecę, a zakupiłam sztuk 4 zmusiłam się do wypicia trzech. A mianowicie Vitamin Shot Beta Karoten, czyste chemikalia, ładnie opakowane.
To tyle w przedurlopowej notce. Co sądzicie o moich wyborach? Może znacie coś lepszego?
Pozdrawiam!
LPM
zazdroszczd Djerby. Fajny targ tam sie odbywa z aterialami i roznymi wisiorkami itd. Polecam. Uzywalam samoopalacza z tej firmy i bylam bardzo zadowolona :) milych wakacji
OdpowiedzUsuńWakacje były miłe, ale niestety uroków tamtejszych targów nie było dane nam poznać. Co do samoopalacza to będzie na pewno jednym z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuń